niedziela, 29 grudnia 2013

wtorek, 13 sierpnia 2013

Codzien­nie spo­tykam się z mi­liona­mi py­tań wy­ryso­wanych na twarzach przechod­niów. Czy mąż już cze­ka na nią pod ban­kiem, czy córka zjadła obiad w przed­szko­lu, czy nie jest zag­rożony z tzw. mat­my. Ale jeszcze nig­dy nie spot­kałam człowieka-wy­roczni, który w oczach wy­pisaną ma od­po­wiedź, i lśni, lśni światłem spo­koju i be­zin­te­resow­ności. Dlacze­go?
Chy­ba dla­tego, że dziś cieka­wość przek­racza wszel­kie gra­nice nasze­go życia. A błogość i pełnia wiary przechodzi na in­ny tor, ten z ur­wiskiem.
Miłość pełni rolę po­cie­sze­nia. Odez­wie się, gdy wszys­tko lgnie w gru­zach. Zni­ka, gdy tyl­ko za­sycha ce­ment. Usy­pia niebez­pie­czeństwa, na­syca wro­gość słod­kościami.
Każdy pot­rze­buje czułości, prze­cież nie jes­teśmy przed­miotem, który nie kaszle, po­mimo ki­log­ramów kurzu na no­sie. My, to tyl­ko ludzie. Pot­rze­buje­my na­wet cier­pienia, bo on przyćmiewa naszą pychę i za­dumę.

A ja pat­rzę tyl­ko na te fig­le z po­nad met­ra, bo wyżej nie do­sięgam. Póki co, ty­le mi wys­tar­cza, żeby sięgnąć przy­cisk awa­ryj­ny z rek­la­macją do stwórców mej me­lod­ra­matycznej tra­gedii z od­ro­biną ko­medii. 

sobota, 4 maja 2013

Każdy bezsens ma swój sens.

Jest majówka. Grill, ognisko, popijawa do upadłego - typowe zainteresowania młodzieżowe podczas wypoczynku. Chore.
Czy nie lepiej usiąść, przeczytać dobrą książkę i pozwolić marzeniom nabrać wiatru w żagle? Oczywiście, że... nie. Otóż my, to wiecznie młode, piękne i jakże inteligentne(tak, to sarkazm) pokolenie, wolimy tracić czas na niszczenie swojego organizmu. 
Ale przecież spotkania ze znajomymi też są ważne, ta kompatybilność, afiliacja. Tak, potrzebujemy siebie wzajemnie, ale moglibyśmy korzystać z naszych spotkań w inny sposób. Kino, spacer, wycieczka rowerowa, namioty?
Żyjemy w ciągłym biegu, zamiast mózgu używamy niezbyt taniej siły roboczej - procesory, modemy etc. Zacznijmy sami działać! Bez pomocy kliknięć. Sami ruszmy tyłek i twórzmy to, czego jeszcze wśród nas nie ma - a powinno być. Na trzeźwo. Z rozsądkiem w sercu. 

Jest mi smutno, mam ogromną ochotę komuś coś wygarnąć. Ale, siła wyższa. Nie chcę tracić słów, siły i śliny na tę istotę

Chcę mi się płakać. Przytulić, uciec w siną dal, by nikt nie widział mojej rozdrapanej rany... w wątrobie. 

I krótka myśl, która dziś mi wpadła do głowy:
 Sprzedając życie, kolejnego nie kupisz, bo nie masz już kredytu zaufania.

sobota, 6 kwietnia 2013

słodkość goryczy

Wiosna zbywa mnie drwiącym uśmiechem. A Ty? Ty wręcz mógłbyś zjeść mnie jak najwspanialszego ptysia na świecie, rozpływam się, myśląc o tej wiekopomnej chwili...

Świat, Europa, Polska. Ja tu, Ty tam. Tak, racja, to tylko rzut beretem... na mapie. Ale zawsze coś. Często miewam problemy ze snem. Wtedy przychodzą mi do głowy idiotyczne sytuacje, które posiadają najczarniejsze scenariusze. Śmierć, kłamstwo, samotność, piekło. Często mam ochotę po prostu wyjść i złapać Cię za dłoń - ona prawdopodobnie najmocniej koi ból, strach.

Jest ciężko, nie powiem.

Wyobraźnia, jak widać, lubi mi mieszać w głowie... I tworzy to, co naiwnie niemożliwe. Niemożliwe.

Dobranoc, moje lukrecje, dobranoc moja niemożliwości.

niedziela, 31 marca 2013

tak smutno, pusto. nieadekwatnie.

Dziś odczułam, że ciepło też potrafi zabijać. Niby niewinne, milutkie, aż chce się przytulać. Ale, co za dużo to nie zdrowo. Nasz organizm tego nie wytrzymuje. Splajtuje.

Zbyt duże okazywanie ciepła zabija miłość, pod wpływem przesycenia, wszystko jest zżółkłe, wypłowiałe, wrzucone w kąt. Miłość również. I wszystko się plącze, nawet Twój giętki język, który potrafi wymówić bezbłędnie wszystkie łamańce językowe. 

A starość natomiast przyspiesza fakty, chce przeżyć wszystko, nawet koniec świata i jeszcze dzień po nim. Tak mają starsze osoby, aż płakać się chce, bo przewidujesz że jeszcze kilka lat(dla nas, młodych, to zaledwie kilka dni) i odejdą... Już płaczę, idiotyzm. 

Wracając do ciepła. Czasem bądźmy ochłodzeni, by to miłość wyciągała do nas ręce z palnikiem, a nie my do niej. Kochajmy, nie cierpmy. Żyjmy. 


I tak wgle, wesołego jajeczka, czy coś. ;)

sobota, 30 marca 2013

hipnotajzin .

Dym z fajeczki coraz bardziej mnie kusi. Krztusi, rozdziera od środka. Odkrywa moje dwie strony medalu: złotą i ledwie brązową.
To dziwne uczucie, gdy Ci tego brakuje, nie? Ale to nie nałóg, bo wiesz, że możesz o tym zapomnieć na długi, długi czas. Ale to wróci, wraz z krwotokiem osłabionych nerwów, lecących kropla - za kroplą.
Nie, nie jestem uzależniona, nawet tego nie toleruje, a czasem - to grozi mojemu zdrowiu...
W sumie słodycze też mi szkodzą, także dupa. ;) Tak, dupa rośnie i staje się garażem na samochód Twojego przyszłego męża, uroczo, co nie? 

A tak wracając do fajek - śmierdzą, trują, zabijają. I czego ja chce od nich? Chcę HIPNOZY. Ukojenia. Sklejenia drobinek mojej małej duszyczki. Upokorzenia. Zaduszenia. Chcę udusić w sobie wszystkie uczucia, wyrzucić wszystko za burtę, by poszło na dno.

Uda mi się? Nie wiem, ale chyba tak, jeśli wyszczerbią się uchwyty marzeń...

Branoc.